Ogólnie nie mam nic przeciwko poniedziałkom. Dzień jak dzień i gdyby tak zawsze traktować go jak największe zło na świecie, chodziłabym naburmuszona 1/7 swojego życia. Więc po co.
Dzisiejszy poniedziałek jednak do łatwych i bezproblemowych nie należał, gdyż miałam trochę zaliczeń. Kartkówka z pochodnej i ekstremów poszła super (5/5), sprawdzian z powtórek z matmy zdecydowanie gorzej...
Oprócz tego zaliczenie z chemii z zadanek obliczeniowych (pH, alfa i te sprawy) poszło okay, 8/10 :)
No i na deser, a właściwie to na start dnia miałam próbną maturę ustną z polskiego. Temat wylosowałam całkiem w porządku, poszło jako tako, zdać zdałam...pytanie tylko jak. Jutro wyniki (tu będzie wynik: 90%)
W środę
sprawdzian z zoologii, więc właśnie uczę się teorii spoglądając co chwilę na pandową kamerkę,
tu link dla wielbicieli pand ;P Jakby nie patrzeć, kręgowiec, nie? :P
Plany na końcówkę tego tygodnia i na cały następny tydzień: budowa komórki, metabolizm i powtórka węglowodorów :)
Robiłam na weekend maturę 2015 z matematyki rozszerzonej i poszło całkiem całkiem :) 50-60%, czyli tyle, ile chciałabym mieć z majowej :)
A do matury 78 dni. 11 tygodni. Robi się groźnie, ale nie dajmy się zwariować...
Ps Nowy odcinek Grey'sów! Już wiem, co będę robiła na dobranoc. Aaaaaa!